Witam Was ostatniego dnia wyzwania buraczanego u Danutki.
Co miesiąc obiecuję sobie, że nie będę nic rękodzielniczego zostawiać na ostatnią chwilę.
W kwietniu udało mi się wcześniej zrobić karteczkę bożonarodzeniową dla Uli K.
i powiedzmy scrapkową dla Ewy-Hubki.
A z buraczanym tematem goszczącym w kwietniu u Danutki nie mogłam jakoś ruszyć.
Aż przyszło małe olśnienie-uszyję torbę, taką siatę na buraki.
Takie torby-siaty często nylonowe, z dederonu (niektórzy wiedzą o czym piszę) królowały w PRL-u.
Dziś powoli wracają do łask, ale w ciekawszej formie i z ciekawszej tkaniny.
Ja postawiłam na len z bawełną w kolorze buraczanym z małą szydełkową aplikacją.
Nie wiem czy zdjęcie oddaje buraczkowy kolor,
ale uwierzcie to właśnie ten buraczkowy kolor stał się w ostatnim czasie moją zmorą.
Wszystkie odcienie buraczkowe wydawały mi się śliwkowe.
Koraliki mam śliwkowe, filc śliwkowy, włóczka śliwkowa gości w pudełku
i nic buraczkowego nie mogłam znaleźć w czeluściach moich rękodzielniczych zasobów.
Po wyjściu do sklepów na polowanie buraczkowego czegoś - mam torbę.
Zgodnie z wytycznymi kolor buraczany można było połączyć z odcieniami różowymi lub niebieskimi.
Ja zdecydowałam się na różowy i taką szydełkową aplikacją ozdobiłam torbę.
Że jest naprawdę różowa pokażę z bliska:
Skoro torba na buraki, to już się domyślić można, że buraki to warzywo lubiane w mojej kuchni.
Botwinkę, barszczyk jem z przyjemnością,
jak również ćwikłę, buraczki z papryczką i tym podobne przystaweczki.
Ubrań buraczkowych nie noszę, ale korale, broszki jak najbardziej.
Jeszcze buraczany banerek wrzucam
i biegnę dokonać niezbędnych formalności u Danutki,
a potem obejrzeć Wasze buraczane wyczyny.
Pozdrawiam serdecznie i udanej "majówki" wszystkim życzę:))