Na początek bransoletki...
A teraz coś większego i dłuższego...
Poćwiczyłam ukośniki, przekonałam się, że z pierwszych lepszych koralików (chociaż w ładnym kolorze) nie warto szydełkować, bo i tak efekt mizerny. Teraz już mogę przejść na koraliki TOHO i pewnie nie zepsuję robótki.
Moje zdjęcia lichutkie, ale chciałam zostawić ślad po moich koralikowych poczynaniach.
Dziękuję za miłe komentarze, pomimo nieobecności wakacyjnej na blogu, witam też nową obserwatorkę.
Pozdrawiam Was serdecznie, życząc dobrej nocki:))
Fajne!!!Brawo!!!
OdpowiedzUsuńpiękne, a niebieściutka bransoletka fantastyczne koraliki
OdpowiedzUsuńi ja powiem - Rób to dalej! Bo świetnie Ci idzie :)
OdpowiedzUsuńTeraz ja Ci zazdroszczę takie one śliczne, a ja dalej nie wiem jak się je robi :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Monika :)
braaaaaaaaaaaaawo! Wiesz, że nadal jestem pod wrażeniem tych wszystkich żmijek- chapeau bas!
OdpowiedzUsuńKochana z całą pewnością możesz robić z Toho, ale z doswiadczenia wiem ,że i one nie wszystkie są równe:)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim za docenienie moich mozolnie udzierganych sznurów. Przyznaję,że każdy wychodzi lepiej i coraz szybciej. W najbliższym czasie będę próbować jakiś wzorków, może się nie zniechęcę. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper!!!Ja do toho jeszcze nie przeszłam, bo nie wiem gdzie je tutaj znaleźć, więc robię małą selekcję w trakcie nawlekania:)Buzki
OdpowiedzUsuńSuper!!!Ja do toho jeszcze nie przeszłam, bo nie wiem gdzie je tutaj znaleźć, więc robię małą selekcję w trakcie nawlekania:)Buzki
OdpowiedzUsuń